Trzy miejsca na gastronomicznej mapie Lublina, które warto znać… i odwiedzać

Stolica Lubelszczyzny może pochwalić się wieloma ciekawymi restauracjami, które wyróżniają się nie tylko wyśmienitą kuchnią, lecz również wysublimowanym wystrojem wnętrz i ukierunkowanym profilem lokalu. Przed Wami trzy lokale, które mają w sobie to wyjątkowe coś, czego próżno szukać w wielu innych miejscach.

Warto przy tym zaznaczyć, że pomimo ogromnych chęci bycia obiektywnym, podobne teksty zawsze będą naznaczone dużą dawką subiektywizmu. Wszakże jest to prywatna ocena, a nie swoista suma znaczeń.



Na dobry początek lokal stosunkowo nowy, który w chwili obecnej powinien obchodzić pół roku swojego istnienia.
Ivo Italian to lokal stworzony przez jednego z uczestników ostatniej edycji Top Chefa – Ivo Violante. Kucharz włoskiego pochodzenia dał się poznać lubelskim degustatorom smaku przy okazji działalności w innych restauracjach: Arte del Gusto, czy starszego wiekiem lokalu, Auriga.
Co zatem wyróżnia lokal, prowadzony przez włoskiego, „szalonego”, chefa? Na wstępie, będzie to ciekawy wystrój. Od wejścia, gości restauracji wita półka ze skrzyniami pełnymi bazylii, oregano i rukoli. Każdy z tych składników stanowi ciekawe uzupełnienie dań serwowanych w lokalu. Wie o tym każdy, kto miał okazję zamówić pizzę bądź risotto. Resztę trzy piętrowego lokalu charakteryzuje pomieszanie stylów wizualnych. Mamy zatem, na prawo od wejścia, półki wypełnione po brzegi kłodami drewna. Ściany lokalu zdobi cegła biała oraz klasyczna - czerwona. Futryny okien i kuchenną ladę zdobią drewniane elementy, udarte z lakieru, które sprawiają, że ma się wrażenie przybywania w pomieszczeniu niewykończonym. Nic bardziej mylnego. Wizualny aspekt lokalu wieńczy podwieszony na łańcuchach skuter, z namalowaną na masce flagą Włoch. W ten sposób od razu wiadomo jakiej kuchni można się w lokalu spodziewać. Jak jednak prezentuje się jedzenie? Bardzo apetycznie i tanio. Za makaron tagliatelle z owocami morza zapłacimy około 19 złotych. Podobnie w przypadku lasagni z wołowiną bądź szpinakiem. Za pizze w różnych konfiguracjach przyjdzie zapłacić zaledwie 17 złotych. Tak niskie ceny początkowo budziły pewne obawy, co do jakości składników tworzących danie. Na szczęście okazały się one bezpodstawne. Jedzenie jest pyszne i bardzo włoskie. Czuć w nim ciepło i lekkość południa oraz swoistą nutkę kulinarnego szaleństwa, z którego słynie Ivo Violante. Nic tylko jeść.


Aspektem wizualnym poszczególnych dań zachwyca Oranżeria, ukierunkowana na gości z dziećmi i młodszych klientów jako takich. Wygląd lokalu oparto o odcienie czerwieni, brązu i pomarańczy. Jest trochę surowo, ale nie można odmówić Oranżerii nutki elegancji. W lokalu znajduje się kilka fotelików do karmienia dzieci, specjalne, dedykowane młodszym sztućce oraz strefa gier i zabaw. Mogłoby się wydawać, że nie jest to coś szczególnego, jednak każdy rodzic wie, jak ciężko zjeść spokojnie posiłek w gronie rodziny bądź przyjaciół, musząc ciągle zerkać na małego urwisa. Strefa dla dzieci sprawia, że pobyt w restauracji może być przyjemny nie tylko dla nas, lecz również dla dziecka. Oczywiście gdyby Oranżeria oferowała słabe jedzenie, niczym nie wyróżniające się na tle innych lokali, pewnie sam pomysł z odciążeniem rodziców na nic by się nie zdał. Na szczęście jest inaczej. Liczba dostępnych dań jest bardzo duża, a każda potrawa tworzy na talerzu malowniczą kompozycję, którą aż chce się podziwiać i oglądać. Jak to jednak smakuje? Podobnie jak wygląda, pysznie. Na szczególne uznanie zasługuje gruszka pieczona z ricottą, enchilada i ravioli z szynką wieprzową. Co ciekawe, w Oranżerii bez problemu można zorganizować komunie, chrzciny, a nawet urodziny dla swojej pociechy. Ponadto właściciele organizują rożnego rodzaju imprezy okolicznościowe, jak rodzinne Andrzejki, Mikołajki, czy chociażby randki małżeńskie. "Naszym celem jest ugoszczenie z klasą i ze smakiem, zarówno młodszych jak i starszych gości" powiedział właściciel restauracji Oranżeria w Lublinie. Jest zatem smacznie i z pomysłem.


Ostatnim lokalem godnym polecenia jest Kobi. Lokal, który o ile mnie pamięć nie myli, był pierwszym lokalem z sushi w Lublinie. Choć obecnie na rynku nie brakuje barów sushi, trzeba przyznać, że to właśnie Kobi przetarło szlaki dla innych. Kompozycję kolorystyczną lokalu tworzą trzy barwy: czerwony, czarny i biały. Można zastanawiać się, czy takie kolory zostały wybrane ze względu na flagę narodową Japonii, która jak wiadomo jest biało-czerwona, czy może po prostu, wybrano je ze względu na ich oddziaływanie na klienta. Restauracja składa się z dwóch poziomów, górnego, w którym znajduje się bar przy którym można usiąść i zjeść sushi oraz dolnego, znacznie większego, z normalnymi stolikami i sofami, które zapewniają znaczny komfort siedzenia. Ponadto na dolnym piętrze znajduje się akwarium, wprowadzające, w dosyć dynamiczną kompozycję kolorystyczną, spokój i harmonię. Jeżeli chodzi zaś o jedzenie, na szczególne uznanie zasługuje obsługa. Zawsze elegancka, uśmiechnięta i przygotowana. Zna dobrze menu swojego lokalu, potrafi doradzić klientowi jakie danie powinno przypaść jego podniebieniu, a znajomość poszczególnych zestawów maki, sashimi i nigiri robi wrażenie. Na uznanie zasługują także zupy i dania główne. Szczególnie Udon Noodle, w którym używa się makaronu, jakiego próżno szukać w innych lokalach. Mam nadzieję, że po takim opisie nie muszę dodawać, że danie jest pyszne. Królem lokalu, poza sushi rzecz jasna, jest Tori Teriyaki, czyli kurczak w sosie Teriyaki, z makaronem bądź ryżem do wyboru. Danie mocno orientalne, ale tak aromatyczne, że ślinka cieknie na samą myśl o nim. Czy warto zatem odwiedzić Kobi? Jeżeli lubicie sushi, a Japonia nie kojarzy Wam się tylko z „chińskimi bajkami” jak najbardziej tak. W innym wypadku również warto, chociażby po to, by spróbować czego innego, mocno orientalnego.


Trzy ciekawe propozycje, każda z nich wyjątkowa, ze zgoła odmiennych powodów. Czy można wyłonić jedną najlepszą? Na pewno nie. Czy warto odwiedzić każdą? Jak najbardziej tak. Lokali w Lublinie z roku na rok przybywa. Niektóre trwają niezmienione od lat, inne powstają i równie szybko upadają. Istnieją jednak takie, które ciągle się rozwijają i ewoluują. Mam nadzieje, że ze wszystkimi powyższymi restauracjami będzie podobnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz