Ostatnie parę dni spędziłam w Brukseli, mieście ciemnej czekolady o zapachu świeżego gofra.
Klimat tego europejskiego miasta do złudzenia skojarzył mi się po części i z Londynem jak i z czeską Pragą a to za sprawą miksu narodowościowego, lokalnych sklepików z indyjskimi ekspedientami, wąskich uliczek i masy przewodów, które dyndając kontrastują na tle zabytków architektonicznych.
Wszystkim smakoszom kuchni indyjskiej mogę zatem polecić restaurację Feux de Bengale, która mieści się w centrum miasta.
Ja na obiadokolację wybrałam delikatne Aloo Chana czyli ciecierzyce z rejonu Pendżab wraz z ziemniakami gotowane w pomidorowym aromatycznym sosie podawane ze świeżymi liśćmi kolendry.
Do tego ryż i chlebek Naan.
Po złożeniu zamówienia kelner poczęstował Nas ziołowymi czapati czyli indyjskimi podpłomykami w akompaniamencie trzech sosów. Danie główne podane zostało na podgrzewaczu dzięki czemu możemy jeść na spokojnie delektując się zawsze ciepłą potrawą.
Na koniec kelner przyniósł herbatę imbirową z ziołową słodką nutą, która bardzo fajnie zneutralizowała ostre dania.
Zarówno za starter jak i herbatę nie płaciliśmy dodatkowo.
Jak już porządnie napełnimy brzuchy to możemy poszwendać się po mieście spacerując klimatycznymi uliczkami.
Za zwykłego gofra zapłacimy 1EUR, z dodatkami od 3EUR wzwyż.
Czekolady są znacznie droższe a ceny wahają się między 2 a 4EUR za 100g.
Tańszym rozwiązaniem jest zakup czekolad w sieci sklepów Delhaize gdzie w kwocie od 1,5EUR możemy już dostać sztabki wyrobów czekoladowych w tym belgijską Cote d'or o różnych wariantach smakowych.
Obiecałam sobie wrócić do Brukseli gdy będzie już cieplej. Wtedy na
spokojnie w jednym z ogórków restauracyjnych napije się belgijskiego
zimnego piwa w samym sercu tego magicznego miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz